O tym, iż regulaminy trzeba czytać, wie każdy. Niektórzy już nawet zaczynają się poważnie do tego przykładać. Dziś i kilku konsekwencjachm niestety nie dokońca korzystnych dla mnie, nie przeczytania regulaminów dotyczących zakupu w MediaMarkt. Niestety nie tylko ja zawiodłem.

Zakup na raty, 4 produkty, dwa droższe, dwa mniej, do tego ubezpieczenie. Na wszystko faktura. Ten niezbyt złożony zakup, sprawił, iż z domyślnie oczekiwanych bonów promocyjnych dwa wypadły.

Sprzęt po kilkudniowych wycieczkach po wielu sklepach wybrany, zaakceptowany, dostępny. Wybieram o dziwo również dodatkową gwarancję, sprzęt nie dla mnie, więc dodatkowe zabezpieczenie może się przydać. W tym momencie powinienem od sprzedawcy usłyszęć, iż ubezpieczenie jest ok, proszę tylko pamiętać, że wpłynie ono na wysokość promocyjnych profitów zarówno przez wpływ na wielkość zamówienia jak i na samo rozłożenie kwot na paragonach. Niestety w tych tematach cisza.

Wybieram raty jako forma płatności, dostaje odpowiednie papiery od sprzedawcy. Raty załatwione szybko, decyzja pozytywna, do umowy potrzebny dodatkowy papierek z drukarki. Więc już dziś sprzętu nie zabiorę. Informuje o tym sprzedawcę. Przychodzę kolejnego dnia handlowego, z papierkiem. Niestety, pierwsza wiadomość jest taka, że sprzętu już nie ma. „Sieć MediaMarkt” nie ma technologicznych rozwiązań, aby w jednym punkcie sfinalizować raty (kolejne wyrabianie rat skutkuje kilkoma negatywnymi aspektami, więc lepiej tego uniknąć) odebrać część dostępnego towaru, a pozostałą część odebrać w innym punkcie. Mimo istnienia systemu przeglądania magazynów, takiej operacji wykonać nie mogę.

Dwie opcje, rezygnacja i od nowa gdzie indziej, alb tutaj czekać na sprowadzenie sprzętu. Żona przekonała mnie, że skoro tyle się nachodziłem, to kilka dni mnie nie zbawi. Rację ma. Choć zasady dobrej sprzedaży według mnie naruszone.

Raty podpisane, sprzedawca wystawia masę papierów (kupuje 4 produkty, dostałem około 12 kartek). Żyjem w XXI wieku, ilość papierologii przeogromna, ilość miejsc (i odstań w kolejce) jakie muszę odwiedzić w celu realizacji zamówienia jeszcze większa:

  • sprzedawca (doradza, „zaklepuje produkty”, wystawia kwity do rat, wystawia kwity do kasy/serwisu)
  • system ratalny (umowa)
  • kasa (tu musiałem podpisywać potwierdzenie odebrania paragonu)
  • ochrona (przybiła pieczątkę , co ma potwierdzać, że sprzętu nie odebrałem)
  • informacja (wystawia faktury, daje bony rabatowe)
  • serwis (pobiera numer telefonu i robi jakąś magię, dzięki której w ogóle sprzęt zostanie sprowadzony z magazynu – przy okazji, nie ma żadnego pojęcia o sprzęcie pod kątem np zainstalowanych wersji oprogramowania)

Informacja okazała się punktem, gdzie zostałem sprowadzony na ziemię swoimi wyobrażeniami o promocji.

Jak się okazało, przedłużona gwarancja nie wlicza się do sumy od której wypłacane są bony rabatowe – większość osób mówi, że to normalne. OK nawet mogę się mocno o to nie kłócić, choć pieniądz zapłany był (i to nie mały, ale w sklepach spożywczych też takie dziwne wyłączenia są – więc ok, moje niedopatrzenie). Ale uwe ubezpieczenie sprawia, że produkty rozbite są na kilka paragonów, czyli tracę również na sumie paragonów, bo poszczególne paragony nie wchodzą w warunki promocji ze względu na kwotę. Na jednym paragonie zabrakło 2zł.

Na sam koniec zacząłem zastanawiać się, w jakim kolorze dostane zamówione sprzęty? Sprzedawca tego też nie dopytał ani nie określił. Pewnie jest to opisane w regulaminie.

Warto czytać regulaminy, zwłaszcza gdy chcemy coś kupić. Wszystkie, na wszelki wypadek.