Czytać dziecko nauczy się jeszcze za jakiś czas, ale od dawna wiadomo, że najlepiej się poznaje świat oczyma. Więc kup dziecku książkę, a najlepiej książeczkę. Do czytania, oglądania, przewracania kartek i innych czynności, o których nie miałeś pojęcia, że można robić z książkami.
Dla młodszych dzieci – mówię tu o kilku – kilkunasto miesięcznych – najlepsze są książeczki, ze sztywnymi i grubymi kartkami – książka przetrwa dłużej, i jest prostsza w obsłudze. Niech książeczki będą kolorowe, a najlepsze są takie, które oprócz wrażeń czysto książkowych – obrazków i tekstów – zawierają dodatki – rozkładane makiety, coś co można wyjąć, nacisnąć, co gra, piszczy, ma różną fakturę. To prawdziwa frajda dla malucha. Może wertować w tę i spowrotem. Do góry nogami, od tyłu i po skosie. Od razu wpajajmy, iż o książeczki trzeba dbać, nie wolno ich rwać (choć z raz na pewno się malcowi to uda), zalewać, brudzić i niszczyć. A po oglądaniu należy książeczkę odłożyć. Mada lubi książeczki bardzo. Przynosi po jednej, do przejrzenia na Tatowym kolanie, potem zanosi na miejsce i przynosi kolejną.
Dobre są książeczki, gdzie na jednej stronie jest jeden konkretny rysunek, przedmiot, wtedy dziecko łatwiej załapuje co to jest i co chodzi. Jeśli np zwierzątek jest kilka na obrazku, dokładnie pokazuj za każdym razem paluszkiem o którym zwierzątku mówisz. Pokazując zwierzęta, naśladuj głosy jakie oddają, wiem to trudne, bo jaki dźwięk wydaje żyrafa?? Nie zapominaj, iż zwierzęta nie tylko wydają dźwięki, na koniach można jeździć (patataj – i naśladuj jazdę w siodle), ptaszki, motylki – latają – pomachaj rączkami. Wąż – syczy i się wije – paluszkiem możesz posmyrać dziecko po brzuszku, udając wijącego węża – tylko tak, aby nie przestraszyć dziecka.
Książeczki z bajkami też są przydatne, choć przyznam, że na razie nie udaje mi się żadnej skończyć – Mada już chce następną.
Przy okazji, przypomniało mi się, że gazetki z promocjami do hipermarketów również nadają się do zabawy. Nie dość, że dziecko może obejrzeć gazetę, którą przed chwilą rodzice oglądali – to jeszcze może ją podrzeć, pognieść i nikt nie krzyczy za to.
Wracając przy okazji do zwierzątek (ale zasada odnosi się do wszystkiego) – dziecko trzeba uczyć wielopłaszczyznowo. Na podwórku pokazujemy zwierzątko, mówimy jaki dźwięk wydaje, ze idzie z panią lub panem, że jest małe, duże, kolorowe. Że patrzy na nas, że trzeba uważać na nie. Ptaszek może odlecieć, siedzieć na drzewie, śpiewać, jeść. W domu po powrocie, w książeczce również są podobne zwierzaki – przypominajmy dziecku jakie dźwięki wydają, pytajmy się o to dziecko, niech próbuje naśladować zwierzaka. Na obrazku zwierzę też jest małe, duże, ma kolor, jest może w jakiejś sytuacji. Dziecko chłonie takie informacje jak gąbka – nigdy dość o ile informacji jest dużo i nie są monotonne.