Blikowanie weszło mi w krew, stało się naturalnym procesem życia. Tak naturalnym jak oddychanie. Dobrze, że zasięg miejsc obsługujących Blik rośnie, bo inaczej mógłbym się udusić.

Blikowane było kino, bilety, przekąski. Szybko i wygodnie. Ale można też więcej #blikijest.  Były również zakupy sportowe, buty, rakietka do badmingtona – okazało się, że sport fajny, a gdy rakietka lepsza niż drewniana to i nawet całkiem zgrabnie idzie gra.

Były też duże zakupy w sklepie ze zwierzakami. Co prawda zwierzaka jeszcze żadnego nie mamy, choć dwie rybki chciały uciec zaplątane w roślinkę, to jednak życie już powstaje – akwarium przygotowuje się na przyjęcie swoich pierwszych mieszkańców.

Wszystko blikiem, ani razu nie musiałem użyć karty. Nie odczułem też zwięszkonego użycia baterii, wynikającej z częstszego użycia telefonu.

Na sam koniec, blik pomógł szybko i łatwo i znów bez karty kupić część mundurka zucha. Wyjazd na pierwszy biwak już za nami. Wg relacji – było super.