To bardzo trafne porównanie. Czas powinien być jak gumka do majtek. Czyli dać się rozciągnąć gdy zachodzi potrzebna, aby podołać nowemu wyzwaniu bez większej tragedii, ale i dopasować się, gdy nadejdzie taki moment, gdy sytuacja się odwróci.

Zbieram zlecenia, aby mieć co robić, oczywiście aby zarobić. Czas wypełniam w 80-90% aby mieć możliwości w razie czego reagować na nagłe zmiany sytuacji. Niestety nie działa to jak można oczekiwać. Zarezerwowany czas na nagłe zdarzenia jest zbyt mały. Bo akurat wtedy stali klienci mają swoje pilne sprawy , które trzeba możliwie jak najszybciej wykonać. Akurat wtedy coś wydarzy się w domu, co wymaga natychmiastowej interwencji oraz oczywiście przypałęta się jakaś choroba, która ogranicza wydajność do stopnia tak niskiego, że nie mam mowy o zadowalającym wyniku pracy.

Wszystko zaczyna się sypać, wszyscy oczekują raportów o zakończeniu pracy, zaczyna się więc gadania niż działania. Nie bardzo lubię taką sytuacje. Oczywiście na domiar złego, pojawiają się nowe okazje, nowe zlecenia, które niestety muszę odmawiać, gdyż wiem że ich nie zrobię. Klienci następni niezadowoleni. A tu jeszcze psuje się komputer.

Pojawia się również inna sytuacja. Nie brać zleceń tylu, zostawić więcej czasu na nagłe sytuacje, i co? Znów źle, bo nic się nie dzieje, wszyscy zdrowi, wszystko działa, zlecenia robią się sprawnie. I powstaje wolny czas. Który nie jest zamieniany na kasę na koncie, powstają długi, opłaty za opóźnienia. Też nie dobrze.

Sytuacja z czasem jest również bardzo pasująca do spędzania czasu z dzieckiem. Gdy zaplanujesz sobie wyjście z dzieckiem, gdzieś, gdziekolwiek. Plan potrafi się rozpaść w ciągu kilku minut, a to dziecko ma zły humor i wszystko robi z oporem, krzykiem i brakiem zaangażowania, albo po prostu jest ciekawe, pytające i wymagające więcej czasu. Plan pada. Albo dziecko jest super sprawne, współpracujące i nagle mamy 20 minut zapasu, które dziecku trzeba zapełnić, gdyż nudzące dziecko jest gorsze niż marudzące dziecko.

Dobrze mieć wtedy jakieś plany mini zapasowe, które nadmiar czasu dziecku zapełnią, proste gry językowe, słowne, sytuacyjne, kolorowanki, w telefonie jakieś bajki , miejsca do zwiedzania szybko odnalezione, rozkład placów zabaw w mieście.

Dlatego uważam, że czas powinien być jak gumka od majtek, rozciągliwy gdy potrzeba, dopasowujący się gdy tak trzeba. Oby tylko nie pękał, bo co by się działo, gdyby nagle czas nagle przestał biec? Albo skończył się całkowicie?