Życie zmienia się, gdy człowiek stanie się dumnym rodzicem. Zmiana jest o tyle duża, gdy wychowuje się dzieci z dala od dziadków , cioć wujków i innej rodziny, do której pociechę można „podrzucić” czasem choć na godzinkę czy dwie.

Przed narodzeniem potomka życie pozbawione jest schematu i jedynie własna inwencja i chęć kieruje tym co człowiek robi. Wystarczy chwila, aby ruszyć z wyprawą późno wieczorną nad morze, gdy nie trzeba organizować wielkiej wyprawy, a całość można zamknąć w ciągu godziny. Kino? nie ma sprawy, ciach i jest się w kinie. Spacer – bum i już na Długiej. Z dzieckiem też można , ale nie o każdej porze, bo akurat dziecko zaczyna być senne, albo jest już po kąpieli, albo po prostu śpi lub powinno spać.

Ze znajomymi sprawa również się komplikuje. Gdy dziecka nie ma, spotykasz się z kim chcesz i kiedy chcesz, bo na nic nie musisz zwracać uwagi, a i tematy rozmów są jakieś wspólne. Z każdym. Po narodzeniu dziecka sprawa się ma się troszkę inaczej.

Ci znajomi co nie mają dzieci – zaczynają się patrzeć na Ciebie jak na wariata – opowiadasz o bajkach, jedzeniu, wózkach, krzykach, wychowaniu, wymiotowaniu, lekarzach – czyli nic co może ich interesować.

Ci znajomi co mają dzieci w wieku Twojego dziecka – zanim nastąpi spotkanie, które i tak ciężko zgrać – to musi poprzedzić je ogólna wymiana informacji o stanie zdrowia obecnym, z ostatniego półtora tygodnia oraz ewentualnych przewidywanych zachowaniach na najbliższe dni – czyli ktoś gdzieś był chory – nici ze spotkania – ogólnie dzieci odgranicza się od wszelkich czynników chorobotwórczych  – i dobrze, lecz zabija to i tak kruche kontakty społeczne.

Ci znajomi, co mają dzieci starsze – dzielą się z Tobą wiedzą, dają dużo porad i rad, bo wszystko już przechodzili, komentują jak by różne sprawy rozwiązali na swój sposób. Z nimi czasem też trudno się skomunikować, gdyż ich dzieci już np za duże są na huśtawki lub ślizgawki – a Twoje dziecko za małe np na jazdę rowerem lub basen…. więc ta droga też nie bardzo.

Kto został? Rodzina… ta daleko.

Więc finalnie, pozostaje to co zwykle – kreatywne wymyślanie zajęć, nudne oglądanie bajek, szukanie rozrywek odpowiednich dla dzieci na mieście.

Kontakty społeczne rodziców są wielce utrudnione i wymagają nie lada gimnastyki…